poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Horror, horror

Z obowiązku służbowego zmuszonym był spędzić dzisiaj dobrych kilka godzin na międzynarodowej konferencji "Przyszłość Europy a problem z wartościami". Sam fakt, że konferencja nie została w kontekście ostatnich wydarzeń odwołana jest dla mnie powodem pewnego dyskomfortu moralnego - choć na szczęście część zapowiedzianych mówców odwołała swoje wystąpienia, a część (w tym jeden WCz Senator RP - chwała mu za to) powiedziała tylko kilka słów nawiązujących do sobotniej tragedii.
Część wystąpień była retorycznie świetna - dr Jan Olbrycht jest świetnym mówcą, choć niespecjalnie mogłem się z jego wypowiedziami zgodzić - szczególnie, kiedy usiłował wmówić mnie i zebranym, że zgodnie z nauką Kościoła przyjmując godność ludzką za wartość automatycznie trzeba odrzucić karę śmierci, natomiast aborcję niekoniecznie. Najciekawszy wykład wygłosił kultowy za czasów moich studiów (a później pewnie też) literaturoznawca z inklinacjami ku filozofii - prof. Tadeusz Sławek. Nie streszczę całego wystąpienia profesora Sławka, zaznaczę tylko pewne tezy, które są istotne dla zrozumienia przerażenia, które zaznaczyłem w tytule wpisu, a którego powodem była dyskusja po rzeczonym wystąpieniu. Tezy te można ująć następująco -
  1. Ameryka się skończyła jako "dobre państwo" (choć nie jako "państwo wielkie") i jej rolę może przejąć Europa, tyle, że Europa nie ma póki co nic do zaoferowania egzystencjalnie - nie jest bowiem inspirująca (Riffkin); 
  2. Europa jest miejscem, w którym politycy chcą przejąć miejsce filozofów i zajmować się formułowaniem (a zapewne i egzekwowaniem) obowiązującej aksjologii
  3. Istnieje - w kontekście nauczania - potrzeba zdefiniowania pojęcia "użyteczności", które to pojęcie, wykorzystywane przez biurokratów stanowi potężne i niebezpieczne narzędzie do definiowania priorytetów w nauce.
W dyskusji głos zabrało paru profesorów z instytucji okołounijnych, których personalia z litości pominę. Obaj dość obcesowo zaoponowali, używając mocno paternalistycznego tonu. Pierwszy zdziwił się, że można Europie zarzucać brak zdolności inspirowania, bo "przecież, jeśli jakieś państwo ma problemy, to drugie mu pomaga" (sic!). Tenże zarzucił również filozofom chęć definiowania tego, czego on nauczył się w gimnazjum i nie rozumie, w czym problem. Drugi natomiast rzekł, że zaproponowany namysł jest zbędny i "że trzeba młodym pokazywać jak działa demokracja, administracja i biurokracja".
Rozumiecie - panaceum na egzystencjalne problemy Europejczyków jest biurokracja. Toż projekty nazistowski i komunistyczny samodefiniowały  się mniej prymitywnie.